Rozmowa z ks. dr. Ryszardem Świdrem, byłym wieloletnim proboszczem w Płokach, dziś duszpasterzem w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach
Czy w czasie, gdy był Ksiądz proboszczem w Płokach, spotkał ludzi, którzy znali Sługę Bożego ks. Michała Rapacza?
Spotkałem się z ludźmi, którzy nie tylko znali ks. Rapacza, ale go kochali. Nieraz go wspominali. Mówili, że był bardzo gorliwy, głosił płomienne kazania, które docierały do ludzi. Wyjaśniał tajemnice wiary, obowiązki życia chrześcijańskiego, mówił o Matce Bożej. U jednych wzbudzał miłość, ale u innych niechęć. W jego duszpasterzowaniu słowo było zdecydowane i gorliwe.
Bycie proboszczem w takim miejscu, po takim poprzedniku było zapewne wymagające…
Przyszedłem do Płok, kiedy był już zakończony proces zbierania informacji o Słudze Bożym i dokumenty zostały przekazane do Rzymu. Pamiętałem z parafianami o ks. Michale Rapaczu szczególnie w każdą rocznicę śmierci. W tym czasie upiększyliśmy miejsce śmierci kapłana. Pan Jerzy Kumala, artysta malarz z Krakowa, wykonał portrety ks. Rapacza, z których jeden został ofiarowany Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, drugi znajduje się na plebanii, oraz duży obraz, który został umieszczony w kościele u podnóża krzyża w bocznej kaplicy. Pan Janusz Jaśniak z Bytomia napisał opowieść o ks. Rapaczu pt. Błogosławiony las.
Ksiądz od lat modlił się o beatyfikację ks. Michała Rapacza.
Staram się być w Płokach w każdą rocznicę śmierci 12 maja. W 1946 roku była to trzecia niedziela po Wielkanocy, czyli nasza czwarta niedziela wielkanocna – Pana Jezusa Dobrego Pasterza. To takie wymowne. W związku z tym, że toczył się proces informacyjny, kiedy tylko miałem możliwość, to dwunastego dnia miesiąca dołączałem się z intencją – o beatyfikację ks. Rapacza – w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, czy to sprawując Eucharystię w Kaplicy Klasztornej, czy w Bazylice Bożego Miłosierdzia.
A co Księdza osobiście urzekło w tej postaci?
Jest to kapłan całkowicie oddany swojemu powołaniu i idzie tam, gdzie go pośle biskup. Do Płok poszedł na proboszcza bardzo świadomie, ponieważ szedł tam po raz drugi. Pierwszy raz trafił na tę parafię zaraz po święceniach. Pracował tam jako wikariusz dwa lata. Potem był w Rajczy, skąd właśnie został wezwany do Płok.
Czyli oddanie Kościołowi?
Dokładnie tak. A także i to, że bardzo dobrze znał parafian. Był taki okres w czasie II wojny światowej w 1942 roku, kiedy przez około pół roku spisywał wszystkich parafian. Każda wioska miała osobny zeszyt z dokładną ewidencją parafian i pewnymi informacjami. To nawet później się przydało, kiedy niektórzy parafianie starali się o odszkodowanie za czas pracy przymusowej w III Rzeszy. W tych zeszytach były adnotacje dotyczące także tego. Ksiądz Rapacz wiedział, co się dzieje w parafii, i reagował. Jako przykład powiem, że kiedy spalił się dom pewnej rodziny w Psarach, wtedy ta wioska oddalona od Płok o około 4 km należała do parafii, ksiądz proboszcz był pierwszy, który przyszedł pogorzelcom z pomocą. Dzielił się tym, co miał. Warto podkreślić, że dał sobie radę, posługując w parafii samodzielnie przez dziewięć trudnych lat, w tym w czasie okupacji. Był gorliwy, a jednocześnie zaradny. Przy parafii prowadzone było gospodarstwo, które dawało utrzymanie parafii i zatrudnienie ludziom. Był też człowiekiem bardzo pobożnym. Codziennie odprawiał Drogę Krzyżową.
Dziś mamy trudne czasy dla kapłanów. Co ks. Michał Rapacz powiedziałby współczesnym kapłanom?
Był taki czas, kiedy ks. Rapacz erygował stacje Drogi Krzyżowej w kaplicy w Czyżówce. Zachowały się ogłoszenia, w których pisał do parafian, że trzeba modlić się, odprawiać Drogę Krzyżową, bo tylko tam jest umocnienie na te ciężkie czasy, w których żyjemy, i tam możemy znaleźć pomoc. Myślę, że to nie straciło nic na aktualności. On sam, jak mówiłem, odprawiał Drogę Krzyżową codziennie i z tego czerpał siłę. Tym urzekał ludzi i niejako rozpalał miłością do Matki Bożej. Maryja przygotowała go do męczeńskiej śmierci.
Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Pabis