Z Crescentią Anderson spotkaliśmy się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach w 2011 roku. Dziś wiemy, że odeszła już do Domu Ojca. Pozostało z nami jej piękne świadectwo... Crescentia Anderson, niegdyś urzędniczka pracująca dla rządu USA, była apostołką Bożego Miłosierdzia. – Jezus jest moim „Szefem” – mówiła.
Kobieta niezwykle kochała św. Siostrę Faustynę i uważała, że zawdzięcza jej życie. – Przed laty byłam w Ameryce. Pojechałam tam na poświęcenie do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Stockbridge w stanie Massachusetts. Kiedy chciałam się tam dostać, wsiadłam do taksówki. Jej kierowca już włożył moje bagaże do środka auta. Nagle usłyszałam piękny głos kobiety, który powiedział mi, żebym natychmiast opuściła pojazd, bo czeka mnie nieszczęście. Od razu posłuchałam i choć mężczyzna obniżył koszt dojazdu na miejsce, powiedziałam, że nie mam tylu pieniędzy i odeszłam. Na miejsce dojechałam autobusem. W sercu wciąż jestem przekonana, że to św. Faustyna ocaliła mnie od nieszczęścia – opowiadała kobieta, która była apostołką Bożego Miłosierdzia. – Jeżdżę po całym świecie i mówię ludziom o św. Faustynie i o Bożym Miłosierdziu. Wiem, że w moim życiu wydarzył się cud, że zawdzięczam go Polsce – Siostrze Faustynie. Do końca życia będę wdzięczna. Już po raz drugi przybyłam do Krakowa do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Tu czuję się jak w niebie – wyznała.
Crescentia Anderson do końca swojego życia służyła Panu Jezusowi Miłosiernemu. Była inicjatorką powstania Narodowego Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Papui Nowej Gwinei.