Rozważanie V
19 grudnia 2021 roku
CZŁOWIEK W ŚWIECIE
„…Tobie zawierzamy dziś losy świata i każdego człowieka...” (z Aktu zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu)
Dar Koronki do Miłosierdzia Bożego
W piątek wieczorem, 13 września 1935 roku, przebywająca w Wilnie Siostra Faustyna ujrzała w swej celi Anioła, który swym działaniem miał wyrazić gniew samego Boga w odniesieniu do świata. „Był w szacie jasnej z promiennym obliczem – opisywała go w swym Dzienniczku – obłok pod jego stopami, z obłoku wychodziły pioruny i błyskawice do rąk jego, a z ręki jego wychodziły i dopiero dotykały ziemi. Kiedy ujrzałam ten znak gniewu Bożego, który miał dotknąć ziemię, a szczególnie pewne miejsce, którego wymienić nie mogę dla słusznych przyczyn, zaczęłam prosić Anioła, aby się wstrzymał chwil kilka, a świat będzie czynił pokutę. Jednak niczym prośba moja była wobec gniewu Bożego. W tej chwili ujrzałam Trójcę Przenajświętszą. Wielkość Majestatu Jego przeniknęła mnie do głębi i nie śmiałam powtórzyć błagania mojego. W tej samej chwili uczułam w duszy swojej moc łaski Jezusa, która mieszka w duszy mojej; kiedy mi przyszła świadomość tej łaski, w tej samej chwili zostałam porwana przed Stolicę Bożą. O, jak wielki jest Pan i Bóg nasz i niepojęta jest świętość Jego! Nie będę się kusić opisywać tej wielkości, bo niedługo ujrzymy Go wszyscy, jakim jest. Zaczęłam błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi. Kiedy się tak modliłam, ujrzałam bezsilność Anioła i nie mógł wypełnić sprawiedliwej kary, która się słusznie należała za grzechy. Z taką mocą wewnętrzną jeszcze się nigdy nie modliłam. Słowa, którymi błagałam Boga są następujące: «Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa za grzechy nasze i świata całego; dla Jego bolesnej Męki miej Miłosierdzie dla nas»” (Dz. 474-475).
Następnego dnia, 14 września, w Święto Podwyższenia Krzyża Świętego, w klasztornej kaplicy Siostra Faustyna usłyszała w swej duszy następujące słowa: „Ile razy wejdziesz do kaplicy, odmów zaraz tę modlitwę, której cię nauczyłem wczoraj”. Kiedy zaczęła ją odmawiać, Pan Jezus przemówił do niej: „Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu Mojego, odmawiać ją będziesz przez dziewięć dni na zwykłej cząstce różańca w sposób następujący: najpierw odmówisz jedno «Ojcze nasz» i «Zdrowaś Maryjo» i «Wierzę w Boga», następnie na paciorkach «Ojcze nasz» mówić będziesz następujące słowa: «Ojcze Przedwieczny, ofiaruję ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego»; na paciorkach «Zdrowaś Maryjo» będziesz odmawiać następujące słowa: «Dla Jego bolesnej Męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego». Na zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: «Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem»” (Dz. 476).
W ten sposób poprzez Siostrę Faustynę cały świat otrzymał od Boga niezwykły skarb – Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Dla uśmierzenia Jego gniewu. Dla powstrzymania wyroków Jego sprawiedliwości i budzącej lęk kary, będącej następstwem ludzkich grzechów. Od tego też czasu świat cały, począwszy od Siostry Faustyny, każdego dnia woła do Boga Ojca, mając ciągle na uwadze bolesną mękę Jego Jednorodzonego Syna, Jezusa Chrystusa: „Miej miłosierdzie dla nas i świata całego!”.
Objawienia 17 lipca 1917 roku w Fatimie
Wezwanie do odmawiania Koronki nastąpiło osiemnaście lat po tym, jak dzieci z Fatimy: Łucja, Hiacynta i Franciszek, które dnia 13 lipca 1917 roku zbliżyły się do dębu skalnego w Cova da Iria, otrzymały od Matki Najświętszej polecenie, aby na zakończenie każdej tajemnicy różańca odmawiały następującą modlitwę: „O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”.
Tego dnia dzieci ujrzały budzącą ogromne przerażenie wizję piekła. Matka Boża powiedziała wtedy do nich: „Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Żeby je ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie pokój na świecie. Wojna zbliża się ku końcowi. Ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga wojna, gorsza. Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło, wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, że zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie, będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego. Aby temu zapobiec, przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię Świętą wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła, dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć. Różne narody zginą. Na koniec jednak moje Niepokalane Serce zatriumfuje”.
Rzeczywiście, niemal półtora roku później, 11 listopada 1918 roku, umilkły odgłosy pierwszej wojny światowej. Nastąpiło zawieszenie broni, po którym 28 czerwca 1919 roku podpisano traktat wersalski. W sercach wielu ludzi zrodziło się przekonanie, że odtąd na długie lata położono kres walkom całych narodów i państw. Niestety, nie przestano obrażać dalej Pana Boga. Dojście bolszewików do władzy 7 listopada 1917 roku sprawiło, że powstał ateistyczny system totalitarny Rosji sowieckiej, która otwarcie głosiła walkę z Bogiem i z wszelką religią, uważając ją za „opium dla ludu”. Na nieznaną dotąd skalę zaczęto prześladować duchowieństwo, zarówno prawosławne, jak i katolickie. Biskupów i księży, którzy uniknęli natychmiastowego męczeństwa, zsyłano do łagrów, gdzie na „nieludzkiej ziemi” czekała ich katorżnicza praca, a na koniec nieubłagana śmierć. Co więcej, tę nową ideologię o marksistowskich korzeniach Rosja sowiecka usiłowała przenieść siłą na środkową i zachodnią Europę, a potem na cały świat. Na drodze tej ateistycznej pożogi stanęła Polska, która dopiero co odzyskała wolność po 123 latach niewoli. Dnia 2 lipca 1920 roku gen. Michaił Tuchaczewski, dowódca Frontu Zachodniego Armii Czerwonej, wydał słynny rozkaz: „Czerwoni żołnierze! Wybiła godzina odwetu. (…) Wojska Czerwonego Sztandaru i wojska gnijącego białego orła stoją w obliczu śmiertelnego starcia. (…) Przed ofensywą napełnijcie serca gniewem i bezwzględnością. (…) Utopcie zbrodniczy rząd Piłsudskiego w krwi rozgromionej armii polskiej. Żelazna piechota, dzielna kawaleria, groźna artyleria muszą jak niepowstrzymana lawina zmieść białe śmiecie. Niechaj zniszczone przez imperialistyczną wojnę miasta będą świadkami krwawego odwetu rewolucji na starym świecie i jego sługusach”. Jednakże dzięki pomocy Matki Najświętszej, Królowej Polski, 15 sierpnia 1920 roku, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, doszło do „cudu nad Wisłą”. Mimo swej ogromnej przewagi liczebnej na przedpolach Warszawy armia sowiecka została rozgromiona przez polskich żołnierzy.
Nie został jednak całkowicie zatrzymany pochód sowieckiej ideologii. Pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku doszło w Meksyku do krwawo stłumionego przez antychrześcijańsko nastawiony rząd powstania „Cristeros”, czyli Chrystusowców. Pod hasłami „Niech żyje Chrystus Król, niech żyje Niepokalana Matka Boska z Guadalupe!” powstańcy walczyli o wolność dla Kościoła. Gdy na skutek presji ze strony dyplomacji amerykańskiej rząd Meksyku złagodził swoją politykę wobec Kościoła, a powstańcy złożyli broń, dzięki czemu nastąpiło pewne uspokojenie sytuacji, terenem bezwzględnej walki z Kościołem ze strony różnych ugrupowań o charakterze anarchistycznym, republikańskim i komunistycznym w latach trzydziestych stała się Hiszpania.
Dwie encykliki Piusa XI
W obliczu zagrożeń płynących z szerzącej się na całym świecie ideologii komunistycznej, Ojciec Święty Pius XI dnia 19 marca 1937 roku, w święto św. Józefa, opublikował encyklikę Divini Redemptoris (DR) – O bezbożnym komunizmie.
Dla Papieża nie ulegało bowiem żadnej wątpliwości, że w przypadku komunizmu, „po raz pierwszy (…) w dziejach ludzkości jesteśmy świadkami starannie i planowo przygotowanego buntu przeciw wszystkiemu, «co nazywa się Bogiem» (2 Tes 2, 4). Bo komunizm jest z natury swej antyreligijny i uważa religię za «opium dla ludu», ponieważ jej zasady głoszące życie pozagrobowe odciągają proletariat od budowania na ziemi przyszłego raju sowieckiego” (DR. 22). Bezpośrednim następstwem tej ideologii są ogromne prześladowania Kościoła. Jak stwierdzał Ojciec Święty, „gdziekolwiek bowiem komunizm zdołał się umocnić i dojść do władzy – myślimy tu ze szczególną ojcowską troską o narodzie rosyjskim i meksykańskim – tam wszelkimi środkami, jak to sam przyznaje, dążył do doszczętnego zniszczenia podstaw religii i cywilizacji chrześcijańskiej, a nawet wymazania pamięci o nich z serc ludzi, zwłaszcza młodzieży. Biskupów i kapłanów wydalał z kraju, skazywał na katorgi, rozstrzeliwał i w nieludzki sposób mordował; świeckich podejrzanych o obronę religii prześladował i traktował jak wrogów, wtrącał do więzienia i stawiał przed sądem” (DR. 19).
Pius XI z całą wyrazistością wskazywał na marksistowskie korzenie ideologii komunistycznej, zwłaszcza na teorię walki klas. „Opierając się na dialektycznym aspekcie materializmu, komuniści twierdzą, że wspomnianą walkę, wiodącą świat do ostatecznej syntezy, można ludzkimi wysiłkami przyśpieszyć. Dlatego dążą do zaostrzenia przeciwieństw między poszczególnymi klasami społeczeństwa i do stworzenia pozoru, że walka klasowa, z całą jej nienawiścią i szałem niszczenia, jest krucjatą w służbie rzekomego postępu ludzkości. Wszelkie natomiast siły przeciwstawiające się tym systematycznym gwałtom należy doszczętnie wytępić jako wrogów rodzaju ludzkiego” (DR. 9). Papież poddał też zdecydowanej krytyce inną fundamentalną dla marksizmu teorię – teorię bazy i nadbudowy. Pisał bowiem: „W takiej [komunistycznej] społeczności zasady moralne oraz porządek prawny wypływają z panującego w danej epoce systemu gospodarczego, a zatem mają ziemskie pochodzenie, są zmienne i przemijające. W rezultacie, mówiąc krótko, [komuniści] dążą do stworzenia nowej epoki i nowej cywilizacji jako wyniku ślepej ewolucji: «do ludzkości bez Boga»” (DR. 12).
Główne – w swych skutkach w najwyższym stopniu destrukcyjne, zarówno dla całych społeczeństw i narodów, jak i poszczególnych ludzi – przesłanie czerwonej, komunistycznej ideologii Pius XI sprowadzał do następujących stwierdzeń: „Oto nowa Ewangelia, którą bolszewicki i bezbożny komunizm głosi jako orędzie zbawienia i odkupienia ludzkości. Jest to system pełen błędów i sofizmatów, sprzeciwiający się zarówno objawieniu, jak i zdrowemu rozumowi, niszczący wszelki ład społeczny i podważający jego fundamenty, zapoznający prawdziwe pochodzenie, naturę i istotny cel państwa, negujący prawa należne osobie ludzkiej, jej godność i wolność” (DR. 14).
W latach dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku obrażanie Boga i walka z chrześcijaństwem, przed czym przestrzegała świat Matka Najświętsza podczas wizji, jaką w dniu 13 lipca 1917 roku miały w Fatimie Łucja, Hiacynta i Franciszek, były udziałem nie tylko bezbożnego systemu sowieckiego. Podobne procesy zaistniały w Niemczech, zwłaszcza od stycznia 1933 roku, kiedy do władzy doszli zwolennicy hitleryzmu i wyznawcy nazizmu. Świat zaczęła zalewać nowa brunatna totalitarna ideologia o charakterze neo-pogańskim.
W obliczu tego niebezpieczeństwa, grożącego światowym kataklizmem, Ojciec Święty Pius XI dnia 14 marca 1937 roku, w Niedzielę Męki Pańskiej, opublikował encyklikę Mit brennerder Sorge (MbS) – Z palącą troską. Przestrzegał w niej zarówno biskupów niemieckich, jak i niemieckich katolików, przed zatracaniem czystości doktryny katolickiej i możliwością przyjęcia takich poglądów, które w swej istocie stanowią zaprzeczenie chrześcijaństwa. „Kto, hołdując panteistycznej mglistości – stwierdzał Papież – utożsamia Boga ze światem, kto z Boga czyni coś ziemskiego, a ze świata coś boskiego, nie należy do wierzących w Boga” (MbS. 10). W dalszych fragmentach swej encykliki Pius XI jeszcze bardziej zdecydowanie podkreślał to, co znaczy być wierzącym katolikiem, a w konsekwencji jednoznacznie odrzucać „dogmaty” nazistowskiej ideologii: „Kto idąc za wierzeniami starogermańsko-przedchrześcijańskimi, na miejsce Boga osobowego stawia różne nieosobowe fatum, ten przeczy mądrości Bożej i Opatrzności, która «sięga potężnie od krańca do krańca i włada wszystkim z dobrocią», i wszystko prowadzi ku dobremu. Taki człowiek nie może sobie rościć prawa, by go zaliczać do wierzących w Boga” (MbS. 11). Przeciwstawiając się szerzonemu wówczas kultowi Führera oraz teorii o wyższości rasy nordyckiej, Papież pisał dalej: „Kto ponad skalę wynosi wartości ziemskie: rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce, i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje się im bałwochwalczo, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga-Człowieka i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze” (MbS. 12).
Równocześnie Pius XI podkreślał wagę dawanego przez katolików osobistego, bohaterskiego świadectwa Chrystusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu. Właśnie taka postawa stanowi podstawę do nadziei, że nadejdzie godzina, w której nieprzyjaciele Kościoła poznają, „że zbyt szybko się radowali i przedwcześnie chwytali łopatę grabarza. Nadejdzie wówczas dzień, w którym zamiast przedwczesnych zwycięskich pieśni wrogów Chrystusowych, wzniesie się ku niebu z serc i z ust wiernych Chrystusowych Te Deum wyzwolenia, Te Deum, wdzięczności do Najwyższego, Te Deum radości, że również błądzący dziś członkowie narodu niemieckiego weszli na drogę powrotu do religii, że naród niemiecki, pełen wiary oczyszczonej cierpieniem, znowu zgina swe kolana przed Jezusem Chrystusem, królem czasu i wieczności, i że gotów jest spełnić zadanie, włożone nań przez Najwyższego, w walce z burzycielami chrześcijańskiego Zachodu, w zgodzie ze wszystkimi ludźmi dobrej woli z innych narodów” (MbS. 62).
W lutym 1937 roku, kiedy były przygotowywane ostateczne redakcje obydwóch encyklik Piusa XI Mit brennerder Sorge i Divini Redemptoris, Siostra Faustyna przedstawiała Chrystusowi swoje smutki spowodowane tym, że, z jednej strony, „tak bardzo [jej] na sercu leży cała ludzkość”, a z drugiej strony tym, że „Cię nie wszyscy znają, a ci, co znowuż znają Ciebie, nie kochają Cię tak, jak godzien jesteś miłości”, że „Cię strasznie obrażają grzesznicy” i że „wielkie uciśnienie i prześladowanie [dotyka] wiernych, szczególnie sług Twoich”. W odpowiedzi usłyszała następujące słowa Jezusa: „Córko Moja, miła Mi jest mowa serca twojego, a przez odmawianie tej koronki zbliżasz ludność do Mnie” (Dz. 929).
W Wielki Tydzień 1937 roku, a zatem kilka dni po opublikowaniu tych encyklik, Siostra Faustyna mogła się osobiście przekonać o skuteczności odmawiania Koronki do Miłosierdzia Bożego. „Dziś wieczorem – pisała w Dzienniczku – umierał pewien człowiek młody jeszcze, ale strasznie się męczył. Zaczęłam za niego tę koroneczkę, której mnie nauczył Pan. Zmówiłam całą, jednak konanie się przedłuża, chciałam zacząć litanię do Wszystkich Świętych, ale nagle usłyszałam te słowa: «Odmawiaj tę koronkę». Zrozumiałam, że dusza ta potrzebuje wielkiej pomocy modlitwy i wielkiego miłosierdzia. Zamknęłam się w swojej separatce i padłam krzyżem przed Bogiem i żebrałam miłosierdzia dla tej duszy; wtem odczułam wielki Majestat Boży i wielką sprawiedliwość Bożą. Truchlałam z przerażenia, ale nie przestawałam błagać Boga o miłosierdzie za duszę tę i zdjęłam krzyżyk z piersi swoje[j], krzyżyk ten jest ślubny i położyłam go na piersiach konającego, i rzekłam do Pana: «Jezu, spójrz się na tę duszę z taką miłością, z jaką się spojrzałeś na moją całopalną ofiarę w dzień ślubów wiecznych i przez moc obietnicy, jakąś mi przyrzekł dla konających, którzy będą wzywać miłosierdzia Twego za nimi», i przestał się męczyć, skonał spokojnie. O, jak bardzo powinniśmy się modlić za konających, korzystajmy z miłosierdzia, póki czas zmiłowania” (Dz. 1035). To szczególne osobiste doświadczenie mocy Koronki Siostra Faustyna podsumowała następującą refleksją: „Poznaję coraz lepiej, jak bardzo każda dusza potrzebuje miłosierdzia Bożego w całym życiu, ale szczególnie w śmierci godzinie. Koronka ta jest na uśmierzenie gniewu Bożego, jako mi sam powiedział” (Dz. 1036).
Zapowiedź drugiej wojny światowej
W piątek, 13 lipca 1917 roku, dzieci fatimskie usłyszały od Matki Najświętszej przejmującą zapowiedź możliwej nowej wielkiej wojny, jeśli ludzie się nie nawrócą i jeśli nadal swoimi grzechami będą obrażać Pana Boga. Jej znakiem miało być jakieś „nieznane światło”. Rzeczywiście, w nocy 25 stycznia 1938 roku w całej Europie, także w Polsce, ujrzano nadzwyczajne światło północne. Dla Łucji, która również je zobaczyła, nie ulegało żadnej wątpliwości: to był ów zapowiedziany przez Matkę Najświętszą znak, który zwiastował nadejście kolejnego dziejowego kataklizmu.
Wydarzenia najbliższych tygodni i miesięcy potwierdziły bliski już jego początek: 12 marca 1938 roku nastąpił tzw. Anschluss Austrii, w dniach 29-30 września 1938 roku zawarto układ monachijski, na mocy którego oddano Sudety Niemcom, 15 marca 1939 roku miał miejsce najazd wojsk hitlerowskich na Czechosłowację. Od tego wydarzenia do wybuchu drugiej wojny światowej w dniu 1 września 1939 roku pozostało niecałe pół roku. Dnia 25 stycznia 1938 roku Siostra Faustyna zanotowała w swoim Dzienniczku: „Widziałam gniew Boży ciążący nad Polską. I teraz widzę, że jeśliby Bóg dotknął kraj nasz największymi karami, to byłoby to jeszcze Jego wielkie miłosierdzie, bo by nas mógł ukarać wiecznym zniszczeniem za tak wielkie występki. Struchlałam cała, jak mi Pan choć trochę uchylił zasłony” (Dz. 1533).
Nie wiemy, co dokładnie wzbudziło tak wielkie przerażenie Siostry Faustyny. Czy ujrzała skutki słów, będących zaprzeczeniem wszelkiego ludzkiego miłosierdzia i dobroci, które tuż przed zdradzieckim atakiem na Polskę, jaki miał miejsce w dniu 1 września 1939 roku, do wyższych dowódców armii niemieckiej wypowiedział w Obersalzbergu Hitler: „Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły. (...) Bądźcie bezlitośni. Bądźcie brutalni. (...) Prawo jest po stronie silniejszego. Trzeba postępować z maksymalną surowością, (...) wojna musi być wojną wyniszczenia. (…) Obecnie tylko na wschodzie umieściłem oddziały SS Totenkopf, dając im rozkaz nieugiętego i bezlitosnego zabijania kobiet i dzieci polskiego pochodzenia i polskiej mowy, bo tylko tą drogą zdobyć możemy potrzebną nam przestrzeń życiową”. Czy też może Siostra Faustyna zobaczyła rzeź Woli i inne niewyobrażalne okrucieństwa, jakie dotknęły Polaków z rąk Niemców, gdy 1 sierpnia 1944 roku Hitler, dowiedziawszy się o wybuchu Powstania Warszawskiego, wydał następujący rozkaz: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”.
Zapisek z 25 stycznia 1938 roku kończy się jednak zdaniem, które daje wielką nadzieję: „Teraz widzę wyraźnie, że dusze wybrane podtrzymują w istnieniu świat, aby się dopełniła miara” (Dz. 1533). Stwierdzenie to jest wyraźnym potwierdzeniem tego, co Siostra Faustyna, prawdziwie wybrana przez Pana Jezusa dusza, zapisała przeszło trzy lata wcześniej, 15 sierpnia 1934 roku: „W dzień Wniebowzięcia Matki Bożej nie byłam na Mszy św., pani doktor nie pozwoliła, ale modliłam się gorąco w celi. Po chwili ujrzałam Matkę Bożą w niewypowiedzianej piękności i rzekła do mnie: «Córko moja, żądam od ciebie modlitwy, modlitwy i jeszcze raz modlitwy za świat, a szczególnie za Ojczyznę swoją. Przez dziewięć dni przyjmij Komunię św. wynagradzającą, łącz się ściśle z Ofiarą Mszy św. Przez te dziewięć dni staniesz przed Bogiem jako ofiara, wszędzie, zawsze, w każdym miejscu i czasie – czy w dzień, czy w nocy, ilekroć się przebudzisz, módl się duchem. Duchem zawsze trwać na modlitwie można»” (Dz. 325).
Dnia 28 stycznia 1938 roku Siostra Faustyna usłyszała słowa, które stanowiły potwierdzenie skuteczności odmawiania Koronki do Miłosierdzia Bożego – tym razem już nie w odniesieniu do całego świata i Polski, ale do życia poszczególnych ludzi. „Dziś powiedział mi Pan: «Zapisz, córko moja, te słowa: Wszystkim duszom, które uwielbiać będą to moje miłosierdzie i szerzyć jego cześć, zachęcając inne dusze do ufności w moje miłosierdzie. Dusze te w godzinę śmierci nie doznają przerażenia; miłosierdzie moje osłoni je w tej ostatniej walce. (...) Córko moja, zachęcaj dusze do odmawiania tej koronki, którą ci podałem. Przez odmawianie tej koronki podoba Mi się dać wszystko o co mnie prosić będą. Zatwardziali grzesznicy, gdy ją odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem., a godzina śmierci ich będzie szczęśliwa. Napisz to dla dusz strapionych; gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo do mojego litościwego Serca, one mają pierwszeństwo do mojego miłosierdzia. Powiedz, że żadna dusza, która wzywała miłosierdzia mojego, nie zawiodła się, ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci mojej. Napisz, gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem, a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny»” (Dz. 1540-1541).
Jak bardzo nie tylko dla Krakowa i całej Polski, ale i osobiście dla Karola Wojtyły – św. Jana Pawła II Wielkiego ważne były te słowa Jezusa o miłosierdziu Bożym, świadczą dwie jego wypowiedzi. Dnia 30 kwietnia 2000 roku, tuż po uroczystościach kanonizacyjnych Siostry Faustyny, sięgając pamięcią do czasów drugiej wojny światowej, powiedział on: „Pięć lat (…) wychowywałem się do kapłaństwa w zasięgu Łagiewnik. A było to tak, że pracowałem w Solvayu, to znaczy w Borku Fałęckim, i codziennie przychodziłem do pracy przez Łagiewniki. Wiele razy wstępowałem do tego kościółka-kaplicy, który dziś staje się wielkim światowym Sanktuarium. Wtedy jeszcze bardzo mało wiedziałem o Siostrze Faustynie, coś niecoś o Bożym miłosierdziu, a właśnie to był czas, kiedy ten podwójny charyzmat Krakowa – miłosierdzie i Faustyna – spełniał swoją misję przede wszystkim w krajach okupowanych. My, którzyśmy tę okupację przeżywali na miejscu, w Krakowie, w Polsce, doznawaliśmy w sposób szczególny obecności Bożego miłosierdzia”. To osobiste świadectwo Ojciec Święty niejako uzupełnił dnia 7 czerwca 1997 roku, kiedy przybył do Łagiewnik. Wyznał bowiem wtedy: „Orędzie miłosierdzia Bożego zawsze było mi bliskie i drogie. Historia jakby wpisała je w tragiczne doświadczenie drugiej wojny światowej. W tych trudnych latach było ono szczególnym oparciem i niewyczerpanym źródłem nadziei nie tylko dla Krakowian, ale dla całego narodu”.
Zagrożenia dla światowego pokoju w 2002 roku
Kiedy dnia 17 sierpnia 2002 roku Jan Paweł II w uroczystym Akcie zawierzał „losy świata i każdego człowieka” miłosiernemu Bogu Ojcu, niósł ze sobą nie tylko osobiste wspomnienia z czasów drugiej wojny światowej. Doskonale wiedział, że wraz z 1945 rokiem, kiedy ustały działania wojenne najpierw w Niemczech, a następnie w Japonii, dla świata bynajmniej nie nastąpiła epoka pełnego pokoju. Co jakiś czas w różnych zakątkach ziemi wybuchały zbrojne konflikty, niosące z sobą ogrom zniszczeń, krzywd, przemocy i śmierci. Ojciec Święty głęboko przeżywał między innymi ludobójstwo, do jakiego w 1994 roku doszło w Rwandzie, pochłaniając około miliona bezbronnych ofiar ślepej nienawiści międzyplemiennej. Wielu ludziom wydawało się, że przełom wieków i tysiącleci, jaki nastąpił w 2000 roku, odwróci spiralę zła i wojen; że nowy, niemal magicznie pojmowany przez nich dwudziesty pierwszy wiek będzie czasem tak upragnionego przez wszystkich pokoju. Niestety, zamachy przeprowadzone przez członków terrorystycznej organizacji Al-Ka’ida, które miały miejsce 11 września 2001 roku na dwie wieże World Trade Center w Nowym Jorku oraz na budynek Pentagonu, dały początek wojnie w Afganistanie.
Jan Paweł II zdawał sobie sprawę, że może ona stać się początkiem ogromnej spirali przemocy, przenosząc się również na inne kraje. Z jednej więc strony zdecydowanie potępił terroryzm i sam zamach z 11 września 2001 roku, z drugiej natomiast starał się o to, aby zjawisko terroryzmu nie było niejako automatycznie łączone z islamem. Wzywał do postu i modlitwy w intencjach pokoju na świecie. Wydarzeniem, które znalazło szczególnie wielkie echo na całym świecie, stało się zwołane przez Papieża spotkanie w Asyżu, gdzie 24 stycznia 2002 roku przedstawiciele różnych religii modlili się o pokój na świecie. Pośród przedstawicieli różnych religii niechrześcijańskich najliczniejszą grupę stanowili muzułmanie. W złożonej wtedy deklaracji pokoju przedstawiciele 12 religii świata stwierdzili: „Przemoc i terroryzm są nie do pogodzenia z prawdziwym duchem religii. Potępiamy wszelką agresję i wojny w imię Boga lub religii. Zrobimy wszystko, by wyeliminować wszelkie przejawy terroryzmu”. W swoim przemówieniu Jan Paweł II stwierdził: „Dążenie do sprawiedliwości i gotowość do przebaczenia to główne filary, na których opiera się pokój. Tylko przebaczenie uzdrawia rany serc i umacnia u samych podstaw zakłócone stosunki międzyludzkie. Do tego potrzebna jest jeszcze pokora i odwaga, by wejść na tę drogę”.
Chrześcijańska Europa
Jak wojny stanowią w jakiejś mierze tragiczne zaprzeczenie prawdy, że wszyscy ludzie są dla siebie braćmi, ponieważ mają jednego Ojca w niebie, tak obojętność na Boga sprawia, że tracą oni poczucie własnej tożsamości i gubią sens swego życia. Te bolesne prawdy, odnoszące się głównie do Europy, niósł również, obok wielkiego zatroskania o pokój na świecie, w swoim sercu Jan Paweł II, kiedy 17 sierpnia 2002 roku w Łagiewnikach zawierzał miłosiernemu Bogu „losy świata i każdego człowieka”. Znał przecież przebieg dwóch synodów biskupich, które w latach 1991 i 1999 zostały poświęcone Europie. Po ich zakończeniu wewnętrznie dojrzewał do stwierdzeń, które miał za niecały rok, 28 czerwca 2003 roku, w wigilię uroczystości świętych Apostołów Piotra i Pawła, pierwszych ewangelizatorów kontynentu europejskiego, zawrzeć w Adhortacji posynodalnej Ecclesia in Europa (EiE). W Adhortacji zawarł między innymi bardzo niepokojący obraz sytuacji duchowej Starego Kontynentu. „To słowo zwrócone jest dzisiaj również do Kościołów w Europie, często wystawionych na pokusę gaszenia nadziei. Wydaje się bowiem, że czasy, w jakich żyjemy i związane z nimi wyzwania to okres zagubienia. Tylu ludzi sprawia wrażenie, że są zdezorientowani, niepewni, pozbawieni nadziei, stan ducha wielu chrześcijan jest podobny. Liczne niepokojące oznaki pojawiły się na początku trzeciego tysiąclecia na horyzoncie kontynentu europejskiego, który «choć jest pełen znaków i świadectw wiary, a jego społeczność niewątpliwie żyje w większej wolności i jest bardziej zjednoczona, odczuwa skutki spustoszenia, jakiego dawna i najnowsza historia dokonała w najgłębszych tkankach jej ludów, często rodząc rozczarowanie»” (EiE. 7). Opisując owo duchowe spustoszenie, które dotknęło umysły i serca bardzo wielu mieszkańców Europy, Jan Paweł II wskazywał przede wszystkim na „utratę pamięci i dziedzictwa chrześcijańskiego, któremu towarzyszy swego rodzaju praktyczny agnostycyzm i obojętność religijna, wywołująca u wielu Europejczyków wrażenie, że żyją bez duchowego zaplecza, niczym spadkobiercy, którzy roztrwonili dziedzictwo pozostawione im przez historię. Nie dziwią zatem zbytnio próby nadania Europie oblicza wykluczającego dziedzictwo religijne, a w szczególności głęboką duszę chrześcijańską, przez stanowienie praw dla tworzących ją ludów, w oderwaniu od ich życiodajnego źródła, jakim jest chrześcijaństwo” (EiE. 7).
To ostatnie sformułowanie Papieża można zinterpretować jako przejaw jego wielkiego niepokoju związanego z tworzoną wówczas tzw. Konstytucją dla Europy. W tym bowiem czasie dojrzewała już możliwość przyjęcia do Unii Europejskiej nowych członków, należących do Środkowej i Wschodniej Europy, wśród nich także Polski, co ostatecznie dokonało się 1 maja 2004 roku. W związku z tym wielu przywódców europejskich uważało, że należy stworzyć dla poszerzonej Unii Europejskiej Konstytucję, która określałaby sposób jej funkcjonowania oraz regulowałaby wzajemne relacje między wszystkimi jej członkami. W tym kontekście zrodził się problem jej „Preambuły”, a dokładniej pytanie, czy należałoby w niej umieścić tzw. invocatio Dei, czyli odniesienie do Boga i do wartości chrześcijańskich, które stanowią jeden z fundamentów – obok greckiej filozofii i rzymskiego prawa – kultury i tożsamości Europy. W wielu oficjalnych wystąpieniach Jan Paweł II jawił się jako wielki orędownik umieszczenia w Konstytucji invocatio Dei. Wiedział też jednak, że w wielu wpływowych środowiskach politycznych wzmaga się opór przeciwko temu. Dlatego też 20 czerwca 2002 roku, niemal dokładnie dwa miesiące przed dokonaniem Aktu zawierzenia w Łagiewnikach, Papież zwrócił się ze specjalnym przesłaniem do uczestników odbywającego się w Rzymie Europejskiego Kongresu Naukowego na temat „Ku Konstytucji europejskiej?”, w którym stwierdził między innymi: „Nowy porządek prawny, aby rzeczywiście służył pomnażaniu autentycznego dobra wspólnego, musi uznawać i chronić te wartości, które stanowią najcenniejsze dziedzictwo humanizmu europejskiego. (…) Wartości te stanowią najbardziej charakterystyczny dorobek intelektualny i duchowy, który ukształtował tożsamość europejską na przestrzeni wieków, i należą do skarbca kultury tego kontynentu. (…) Dotyczą one: godności osoby; świętości życia ludzkiego; centralnej roli rodziny opartej na małżeństwie; wagi wykształcenia; wolności myśli, słowa oraz głoszenia własnych poglądów i wyznawania religii; ochrony prawnej jednostek i grup; współpracy wszystkich na rzecz wspólnego dobra; pracy pojmowanej jako dobro osobiste i społeczne; władzy politycznej pojmowanej jako służba, podporządkowanej prawu i rozumowi, a «ograniczonej» przez prawa osoby i narodów. W szczególności konieczne będą uznanie i ochrona w każdej sytuacji godności osoby ludzkiej i prawa do wolności religijnej, pojmowanego w trzech aspektach: indywidualnym, zbiorowym i instytucjonalnym. Oprócz tego należy przyjąć zasadę pomocniczości w wymiarze horyzontalnym i wertykalnym oraz wizję stosunków społecznych i wspólnotowych oparta na autentycznej kulturze i etyce solidarności. (…) Konieczne jest, aby (…) wspomniane wyżej wartości głęboko zakorzenić w transcendencji, czego wyrazem jest otwarcie na wymiar religijny. Pozwoli to, między innymi, potwierdzić raz jeszcze, że instytucje polityczne i władze publiczne nie mają charakteru absolutnego, właśnie ze względu na pierwszorzędną i wrodzoną «przynależność» człowieka do Boga, którego obraz jest wyryty na zawsze w naturze każdego mężczyzny i każdej kobiety. W przeciwnym wypadku istnieje niebezpieczeństwo, że zostaną uprawomocnione te tendencje laicyzmu i sekularyzacji agnostycznej i ateistycznej, które prowadzą do wykluczenia Boga i naturalnego prawa moralnego z różnych sfer życia człowieka. Tragiczne koszty tego poniosłaby – jak pokazała to historia europejska – w pierwszej kolejności cała społeczność kontynentu”.
Ponieważ opór ze strony różnych środowisk laickich wobec tych propozycji Jana Pawła II ciągle narastał, w końcowych fragmentach Adhortacji apostolskiej Ecclesia in Europa Papież zwrócił się do Europy z gorącym apelem: „Trzeba, aby w Europie wzrosła znacznie świadomość jej duchowego dziedzictwa. Impulsem do tego może być jedynie słuchanie na nowo Chrystusowej Ewangelii. Wszyscy chrześcijanie muszą podjąć wysiłek, by zaspokoić ten życiowy głód i pragnienie. Dlatego «Kościół czuje się zobowiązany, aby z nową energią głosić orędzie nadziei powierzone mu przez Boga» i raz jeszcze mówi Europie: Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie, Mocarz – który zbawi (So 3, 17). Jego wezwanie do nadziei nie opiera się na utopijnej ideologii. Przeciwnie, jest to zawsze aktualne orędzie zbawienia, ogłoszone przez Chrystusa. Mocą autorytetu otrzymanego od Chrystusa Kościół powtarza dzisiejszej Europie: Europo trzeciego tysiąclecia, niech nie słabną twe ręce! (So 3, 16); nie poddawaj się zniechęceniu, nie przyjmuj sposobów myślenia i działania, które pozbawione są przyszłości, ponieważ nie opierają się na niewzruszonym fundamencie słowa Bożego!». Podejmując to wezwanie do nadziei, dziś jeszcze raz powtarzam ci, Europo, która jesteś na początku trzeciego tysiąclecia: «Bądź na powrót sobą! Bądź sama sobą! Odkryj na nowo swe źródła. Ożyw swoje korzenie». W ciągu wieków otrzymałaś skarb wiary chrześcijańskiej. Fundamentem twego życia społecznego czyni on zasady Ewangelii, i ślady tego widoczne są w sztuce, literaturze, myśli i kulturze twoich narodów. Jednak dziedzictwo to nie należy wyłącznie do przeszłości; jest ono programem na przyszłość, który należy przekazać nadchodzącym pokoleniom, gdyż jest źródłem życia ludzi i narodów, którzy wspólnie będą kształtowali kontynent europejski. Nie lękaj się! Ewangelia nie jest ci przeciwna, ale jest po twojej stronie. Przemawia za tym stwierdzenie, że chrześcijańska inspiracja może przemienić zbiorowość polityczną, kulturową i gospodarczą we wspólnotę, w której wszyscy Europejczycy czuliby się jak we własnym domu i tworzyliby rodzinę narodów, która mogłaby być owocnym natchnieniem dla innych regionów świata. Bądź ufna! W Ewangelii, którą jest Jezus, znajdziesz mocną i trwałą nadzieję, której pragniesz. Jest to nadzieja oparta na zwycięstwie Chrystusa nad grzechem i śmiercią. Chce On, by to zwycięstwo stało się twoim, dla twojego zbawienia i twojej radości. Bądź pewna! Ewangelia nadziei nie zawodzi! W zmiennych kolejach wczorajszej i dzisiejszej historii jest światłem, które rozjaśnia i wyznacza twoją drogę; jest mocą, która podtrzymuje cię w próbach; jest proroctwem nowego świata; jest wskazaniem nowego początku; jest wezwaniem wszystkich, wierzących i niewierzących, by wytyczali wciąż nowe drogi prowadzące do «Europy ducha», aby stała się ona prawdziwym «wspólnym domem», gdzie jest radość życia” (EiE. 120-121).
Rok 2021
Kiedy dobiegają końca ostatnie już dni 2021 roku, wiemy dobrze, jak bardzo również wydarzenia jego miesięcy i dni przyczyniły się do pogłębienia wojen, konfliktów i napięć na całym świecie. Dlatego też z tak wielkim niepokojem patrzymy na naszą bliższą i dalszą przyszłość.
Wiemy też, że w ogłoszonym 18 czerwca 2004 roku traktacie konstytucyjnym nie znalazła się invocatio Dei. Z tego powodu Stolica Apostolska dała wyraz swemu wielkiemu rozczarowaniu ustami swego dyrektora Biura Prasowego Joaquína Navarro-Vallsa, który stwierdził: „Stolica Apostolska nie może jednak nie wyrazić rozgoryczenia z powodu sprzeciwu niektórych rządów wobec jednoznacznego uznania chrześcijańskich korzeni Europy. Mamy tu do czynienia ze zlekceważeniem historycznej oczywistości i chrześcijańskiej tożsamości narodów europejskich”. Taka postawa musiała przynieść tragiczne konsekwencje, przed którymi ostrzegał Papież. Jesteśmy świadkami nieustannie pogłębiającego się kryzysu duchowego Europy. Obecnie postuluje się między innymi pojmować aborcję jako prawa w sposób oczywisty przynależące każdej kobiecie. Ponadto, stosując szantaż ekonomiczny, przymusza się niektóre należące do Unii Europejskiej państwa, w tym również Polskę, aby przyjęły ideologie jednoznacznie podważające zamysł Boga co do godności kobiety i mężczyzny, a w konsekwencji co do małżeństwa i rodziny.
Z tym większym zatem przekonaniem powtarzamy dzisiaj wezwania św. Jana Pawła II Wielkiego, które w Adhortacji apostolskiej Ecclesia in Europa skierował on do Starego Kontynentu:
„Europo trzeciego tysiąclecia:
– Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie, Mocarz – który zbawi!
– Niech nie słabną twe ręce! - Bądź na powrót sobą! Bądź sama sobą! Odkryj na nowo swe źródła! Ożyw swoje korzenie!
– Nie lękaj się! Ewangelia nie jest ci przeciwna, ale jest po twojej stronie!
– Bądź ufna!
– W Ewangelii, którą jest Jezus, znajdziesz mocną i trwałą nadzieję, której pragniesz!
– Bądź pewna! Ewangelia nadziei nie zawodzi!” (por. EiE. 121).
Przygotowując się do jubileuszu dwudziestolecia proklamacji Aktu zawierzenia Miłosierdzie Bożemu, a równocześnie mając na uwadze wszystkie wielkie zagrożenia duchowe i moralne, które dotyczą zarówno całego świata, jak i w szczególności Europy, z tym bardziej żarliwą wiarą i z jeszcze większą niż dotąd ufnością powtarzamy dziś słowa Aktu: „Tobie, Boże Ojcze miłosierny, zawierzamy dziś losy świata i każdego człowieka”.
© Wydawnictwo św. Stanisława BM w Krakowie