Beatyfikacja Czcigodnego Sługi Bożego Księdza Michała Rapacza odbędzie się w sobotę, 15 czerwca 2024 roku w Bazylice Bożego Miłosierdzia w Krakowie–Łagiewnikach. Uroczystej Mszy św. o godz. 11.00 przewodniczyć będzie kard. Marcello Semeraro, prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.
Ks. Michał Rapacz pochodził z Tenczyna. W 1926 roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Krakowie, a pięć lat później otrzymał święcenia kapłańskie. Biskup posłał go do parafii w Płokach i pracował tam dwa lata. Następną jego placówką była parafia w Rajczy koło Żywca. Lubił tam pracować z młodzieżą, nieraz wybierał się z nimi na wyprawy w góry. „Wszyscy go kochali, chociaż był wymagający i lubił w kole dyscyplinę, a kiedy śpiewał w kościele, to nawet niewierzący letnicy zaglądali do środka i klękali przed wielkim ołtarzem” – wspominał Michał Ryłko z Rajczy.
W listopadzie 1937 roku ponownie został skierowany do Płok, gdzie został proboszczem. Jak można przeczytać w świadectwach z tamtych lat, był dobrym kapłanem. Wymagał od siebie, ale i od innych. Mówił nieraz: „Trzeba się jasno zadeklarować, albo jestem katolikiem albo nie”.
Dużo się modlił, codziennie odprawiał Drogę Krzyżową, codziennie odmawiał różaniec. „Matka Boża z sercem przebitym mieczami boleści daje nam do ręki święty różaniec, żebyśmy się na nim, jak na lince pociągnęli do Chrystusa. Innej drogi nie mamy. Powiedzcie to swoim mężom, dzieciom, wnukom i sąsiadom. Powtórzcie im to ode mnie i od siebie, ze szczerego serca” – apelował do wiernych.
Nieraz widziano go jak leży krzyżem w świątyni.
Odwiedzał chorych w ich domach, na wiernych godzinami czekał w konfesjonale, by móc ich wysłuchać i udzielić rozgrzeszenia. Już w tamtych czasach – w październiku – zorganizował Tydzień Miłosierdzia w parafii, w czasie którego młodzież odwiedzała ludzi chorych, samotnych, prowadziła zbiórkę odzieży i żywności, kwestowała przed kościołem.
Był człowiekiem o „wielkiej wyobraźni miłosierdzia”. Pewnego dnia w czasie wojny do drzwi plebanii zapukał uciekinier z Pomorza, który stracił rodzinę. Kapłan pozwolił mu zamieszkać w domu parafialnym i dzielił się z nim tym co miał.
W trudnym czasie wojny w jednym z kazań apelował do swoich wiernych: „Błogosławieni jesteście gdy was prześladują, gdy was znieważają, gdy cierpicie głód i poniewierkę. Nie dajcie się pokonać złu, lecz zwyciężajcie zło dobrem, bądźcie wytrwali i niezachwiani, żaden trud i żaden dobry uczynek nie pozostanie daremny w Panu”.
I sam nie szczędził sił – czy to w dzień czy w nocy, wezwany do chorego czy umierającego biegł by służyć posługą sakramentalną.
Ważna dla niego była katechizacja dzieci i młodzieży – nawet w najgorszą pogodę docierał do swoich uczniów, by mówić im o Panu Jezusie. „Wy, rodzice, macie wielki obowiązek, z którego zdacie kiedyś rachunek – wychować dzieci po katolicku. W tym celu musicie współpracować z kapłanem. Każde dziecko można wychować dobrze lub źle, czyli dziecko może być świętym albo, niestety zbrodniarzem. Zależy to w dużym stopniu od wychowania. Dlatego postarajcie się za wszelką cenę posyłać swoje dzieci na naukę religii do kościoła” – mówił w jednym z kazań.
W domu katolickim wraz z młodymi organizował przedstawienia teatralne, jasełka.
Sam był patriotą, kochał Ojczyznę i tę miłość próbował wpajać tym, do których był posłany. To nie mogło podobać się działaczom lewicowym. Nieraz próbowali go zastraszyć, do tego stopnia, że któregoś dnia ktoś ostrzelał kościół.
W nocy z 11 na 12 maja poniósł śmierć męczeńską – został zabity w pobliskim lesie. Sprawcy do dziś nie zostali znalezieni. Wiadomo jednak, że byli to ludzie związani z władzą komunistyczną z okolicznych miejscowości. Bezkompromisowy kapłan, nie podobał się ówczesnej władzy, więc padł rozkaz aby go zastrzelić.
Rozmowa z ks. dr. Ryszardem Świdrem, byłym wieloletnim proboszczem w Płokach »